poniedziałek, 16 października 2017

Utopię się w jeziorze

Sir John Everett Millais, Ophelia, 1851-1852

Od kilku dni siedzę i myślę. Ciąglę myślę, co tu z tym licencjatem począć i wymyśleć nic nie mogę.  Wiem, że licencjat nie jest dla mnie. Nie mam robić tego, co chcę. A właśnie chciałabym. I nic nie poradzę na to, a jedynie mogłabym próbować coś przepchnąć, coś swojego wetknąć. Gdzieś po kątach poupychać swoje to i owo. Tyle dam rade, ale to tak jakby no, za mało.

Dochodzi też kilka problemów z pisemną częscią. Na uczelni, na cały licencjat skłądają się jakby dwa inne. Jeden praktyczny, czyli w moim przypadku to malowanie obrazów, a druga część to taka rozprawka pisemna. Troche mniejszy licencjat pisemny, po święcony czemuś ze sztuką związanemu. Profesor Burczysław, jak usłyszał, że i tym ma się zająć, to burknął nieco pod nosem, ale nic konkretnego to też nie powiedział. Jeszcze nie usłyszał tematu, jestem pewna, że osunął by się po ścianie pracowni i wylądował na ziemi płacząc o pomstę do nieba. Ale nie martwmy się, jutro i tak wracam do pracowni, więc pewnie będzie mieć okazję.

"Bo wiesz, rób na razie to co masz i potem pomyślimy." - No fajnie, panie profesorze, ale to mi nie pomaga. Chodź rozumiem o co ci chodzi. Ani ja, ani pan nie chcemy być w jednym pomieszczeniu, a jednak w nim skończyliśmy. Jeszcze przez osiem miesięcy będziemy na siebie zezować, jak dwie nutrie i.. No na zbawienie pewnie czekać.

A tak z lżejszej strony, to w naszym mieszkanku zalęgł się pewien nowy zwierz. Stefan się zwie i wyrolowali go na mieszkanie. Przygarnięty przez me dobre serce, zalęgł się w czeluściach mej Pieczary Samiczki i oby mi uciekł przed końcem miesiąca, bo cały rozum stracę. Chociaż złym współlokatorem, to w zasadzie nie jest, ale trudno jest skoordynować się z drugą osobą. Szczególnie, jak zawsze żyło się samemu.

Hulanka nie sielanka

"Hip Hip Hurrah!" Party at Skagen, Peder Severin Krøyer. 1888; 134.5x165.5 cm; Goteborgs Konstmuseum, Sweden; Picie, picie, p...