Thomas Worthington Whittredge, The Old Hunting Ground,1864 |
Bliskie spotkanie z bezzębnym Panem X, panem wiekowym, bez zebów, jak już wiemy, (a jak je stracił to nie wiem) no i z kaprawym okiem wprawnego rybaka małoakwenowego było żenująco przyjemne. Jak i szyszki pod tyłkiem, jak już koc rozłożyłyśmy. Sekurując miejsce, dośc godne i szlachetne, by gościło nasze osoby, okazało się, że coś i tak nie gra. Bo widzicie. My widoku nie miałyśmy. A jak to iśc nad jezioro i nic nie widzieć? No kaszanka. Kaszanka.
Po większych i mniejszych ekscesach dołączyła do nas Słonina, która ciągle narzekała, ze coś jej nie pasuje. Bo się przeziębi i katarku dostanie, a wiecie moje drogie, przecież, ja jestem magistrem. A ktoś taki jak ja, to prawie ważny jak prezydent. Włos mi z głowy spaść nie może.
Mów mi więcej, właśnie ręce w mół wsadziłam, bo małże chce wyciągać.