czwartek, 29 czerwca 2017

Szudranie i szudrawcy



Walka z komputerem trwa dalej. Razem z Szatanicą zastanawiamy się, jak to się od niego odczepić. Pierwszy pomysł - ksiązki! Tak, czytać będziemy. Się przyda, bo widzicie tutaj jest plus. Zmądrzejemy! Ale zaraz powiesz, chwila, chwila. Wydro - zastananów się. Te ksiązki w domu, co je masz, to już na pamięć znasz. A na nowe masz? Szekle uzbierane? No nie.

I dupa.

Biblioteka jest dobrym wyborem, chyba, że widniejesz w rejestrach kryminalnych większości z nich. Portrety Szatanicy i moje wiszą chyba w każdym oddziale bibliotek wszelakich w Pyrlandii i włościach przyległych ze zgrabnym podpisem w gotyckiej czcionce. Wiecie takim w stylu: Tym paniom książek NIE wypożyczamy! albo Won! Akysz! Horror moi drodzy horror. No bo raz się zapomniało oddać książkę na czas. Każdy się może spóźnić.. O cztery lata. W sumei to więcej, jakieś sześć. Ale co dziwi mnie najbardziej to to, ze nikt jej w tym czasie nie chciał wypożyczyć! To już chyba większa zbrodnia.

Po takim wstępie myślisz sobie: nie ma ratunku. Gówno i chuj bombki strzelił, świąt nie będzie. Ha! Można się mylić. Bo zostaje jeszcze coś o czym Szatanica i ja zapominamy dośc często. Ludzie! Normalni ludzie mają hobby! My też mamy hobby. Fajne hobby. Tylko, że go jeszcze nie znamy.  Pani Wąsik coś tam wspomina czasem, ze czymś się interesuje, ale mnie to za bardzo nie interesuje. Bałamutnik tak samo. Tylko by gołe animowane tyłki oglądała. 

Mogłabym Basię i Mariole szudrać bez końca, ale ogłaskiwanie kotów to chyba nie hobby, a praca odpowiedzialna i poważna. 

środa, 28 czerwca 2017

Koty i kacze girki



Coraz bliżej do poprawek, a ksiązki omijam drogą przez Alpy. Szatanica dalej śle niecne groźby, a Pani Wasik jakby rozpływa się w powietrzu, bo coś porozmawiac z nią nie mogę.

Wizja posiadania kotów coraz bardziej do mnie dociera, ale jeszcze nie ogarniam do końca jak się je stosuje. Rozumiem, że posiadają futerko i wąsy. Kuweta będzie potrzebna, w najgorszym przypadku zwabie do mieszkania Szatanice i jej nie wypuszcze. Jeśli koty hoduje się jak psy, to jesteśmy na mecie. Jeśli nie - kiszka.

Zbliża się wyjazd na doroczny Spęd Metali Ciężkich. Namiot gdzieś u Szatanicy się chowa, a śpiwór wpełzł pod szafe. Nie dziwię mu się. Samej mi się nie chce jechać. Ale pojade. Trzeba być społecznym tak raz do roku. Pokazać się w Nad Niemieckim Mieście, wystawić kacze girki na słońce, pokopytkować po polu i poczłapać do tojka. Jakiegoś zapieksa opierdolić w budzie i znowu pędem do tojka, bo to nie parówka była, a niespodzianka.

Hulanka nie sielanka

"Hip Hip Hurrah!" Party at Skagen, Peder Severin Krøyer. 1888; 134.5x165.5 cm; Goteborgs Konstmuseum, Sweden; Picie, picie, p...