środa, 28 czerwca 2017
Koty i kacze girki
Coraz bliżej do poprawek, a ksiązki omijam drogą przez Alpy. Szatanica dalej śle niecne groźby, a Pani Wasik jakby rozpływa się w powietrzu, bo coś porozmawiac z nią nie mogę.
Wizja posiadania kotów coraz bardziej do mnie dociera, ale jeszcze nie ogarniam do końca jak się je stosuje. Rozumiem, że posiadają futerko i wąsy. Kuweta będzie potrzebna, w najgorszym przypadku zwabie do mieszkania Szatanice i jej nie wypuszcze. Jeśli koty hoduje się jak psy, to jesteśmy na mecie. Jeśli nie - kiszka.
Zbliża się wyjazd na doroczny Spęd Metali Ciężkich. Namiot gdzieś u Szatanicy się chowa, a śpiwór wpełzł pod szafe. Nie dziwię mu się. Samej mi się nie chce jechać. Ale pojade. Trzeba być społecznym tak raz do roku. Pokazać się w Nad Niemieckim Mieście, wystawić kacze girki na słońce, pokopytkować po polu i poczłapać do tojka. Jakiegoś zapieksa opierdolić w budzie i znowu pędem do tojka, bo to nie parówka była, a niespodzianka.
Hulanka nie sielanka
"Hip Hip Hurrah!" Party at Skagen, Peder Severin Krøyer. 1888; 134.5x165.5 cm; Goteborgs Konstmuseum, Sweden; Picie, picie, p...
-
Walka z komputerem trwa dalej. Razem z Szatanicą zastanawiamy się, jak to się od niego odczepić. Pierwszy pomysł - ksiązki! Tak, czyt...
-
Marie Bashkirtseff, “In the Studio” (1881) Osiągnęłam ostatnio mikro sukces. Mikro w skali spraw świata i tego, co się na nim dzieje. D...