piątek, 20 kwietnia 2018

Wiosna, ah to Ty

Robert Lewis Reid, The Trio
Chociaż tego, co sie teraz na dworze dzieje, to wiosną bym nie nazwała. Serio. Jest chyba bardziej gorąco niż w Piekle, a przecież temperatura piekła, jest temperaturą ostateczną. 

Tak człowiek patrzy na obrazy Reida i myśli sobie, że wiosna może być piękna, przyjemna.. Niby ciepło, ale w cieniu chłodno. Te błękity, one wprowadzają widza w błąd. Chociaż Reid ma super paletę barw, prawie jak każdy impresjionista, ale ma w niej coś takiego "um" i "taaak".  Niestety, jedyne co malował to baby. Same baby, wszędzie babska i praktycznie nic więcej. A no ile można baby malować, jak już walczymy o równouprawnienie to i w malarstwie. Więdzej kocich aktów! Kocich!!!

Zawsze na wiosnę przypomina mi się wszystko to, co robiłam co roku o tej porze. Latem tak nie mam. Jestem zbyt zajęta topieniem się w pocie. Jesienią przeżywam depresję związaną z powrotem na uczelnie, więc również nie poświęcam przemyśleniom zbyt dużo uwagi, a zima, to jak zima. Szuka człowiek śniegu z lupą, a jak już znajdzie, to oszczany przez psy. Za to wiosna, wiosna jest zupełnie inna. To świeże powietrze, pierwsze wyjścia nad rzekę, powolne uświadamianie sobie, że można spędzać wieczory na dworze. Powietrze naprawdę pachnie inaczej, kwiaty pachną inaczej wieczorem. W zasadzie wiele rzeczy wydaje się inne wieczorem. Całý dzień umyka szybko, aż zatrzymuje się na wieczorze. I odziwo jakby zegar stawał w miejscu. I wtedy siedzisz właśnie na balkonie, w tym nowym-znajomym powietrzu, patrzysz na kamienice, co roku inne, ale ciągle te kamienice, więc znasz je mimo nowej twarzy za oknem (lub pary majtek na lince) i przypominasz sobie. 

Kilka lat temu całą wiosnę przekopywałam polskie płyty folkowe. Piegałam po wsi nie przejmując się nauką. Wolałam spędzac dni w lesie i porzuconych PGRach i bocznicach kolejowych.  Potem poznałam polskich wiccan i ich sympatyków. To było też niesamowite doświadczenie, które spotkało mnie wiosną.  Wiosną często się przeprowadzam. Chociaż już rok siedzę w jednym miejscu. Miłoby było przywitać nową wiosnę na tym samym podwórku. Balkon ładnie odkurzę i będzie super.

Hulanka nie sielanka

"Hip Hip Hurrah!" Party at Skagen, Peder Severin Krøyer. 1888; 134.5x165.5 cm; Goteborgs Konstmuseum, Sweden; Picie, picie, p...