niedziela, 18 lutego 2018

Inwentura, a w zasadzie historia o pewnym kosmicie

Bryan Westwood, Painting Clothes, 22 Sep 1930 - 13 Apr 2000
Czasem okazuje się, że nie masz już gdzie położyć stopy wstając z łóżka. Dosłownie (co się często zdaża) i w przenośni (zawsze!). To co miało być prostym projektem na odpieprzenie zaczęło powoli ewoluować w coś znacznie poważniejszego nad czym chyba tracę kontrolę.

Kiedy myślę, że już znalazłam rzeczy te, właśnie te, które chcę namalować, kierując się wspomnieniami i uczuciami, odkrywam, że prowadzą one do innych perełek z przeszłości. Bo inwentury nie trzeba przeprowadzać w sferze materialnej. To co na początku miało być jedynie formą uporania się z bałaganem, który panuje w moim pokoju, przekształciło się w istną wycieczkę w przeszłość. Ta pluszowa małpa, która wygląda bardziej jak niepełnosprawny szczur ma zadziwiająco dużo znaczenia. Ze wstydem przyznam, dla mnie ma bardzo dużo, nawet jeśli mam już 26 lat i statystycznie nie powinno mnie interesowac nic sentymentalnego. W końcu przeszłośc to przeszłość. Ale widzicie, taka własnie Małpa, to nie tylko jakaś tam pamiątka bez większego znaczenia. Pamiętam dzień, kiedy ją dostałam. 

Drepcząc przez zakurzoną i jedyną w tamtym czasie drogę w Årrenjarka postanowiłam, jako rezolutne dziecko popaść w cięzką apatię spowodowaną brakiem nocy w lato. Tłumaczenia ojca, że niedaleko koła podbiegunowego w lato trudno o śnieg, a co dopiero o noc odbijały się ode mnie jak groch od ściany. Czemu nie ma nocy, nie wiedziałam, nie rozumiałam i chyba nie chciałam tej informacji do siebie przyjąć. Popadłam w etap odrętwienia. W końcu to jedyne, co dziecko może zrobić w wakacje, jeśli coś nie idzie po jego myśli. Wtedy jeszcze nie byłam złośliwym człowiekiem. Raczej posiadałam dwa stany. Hiperaktywnośc pomieszana z objawami manii i głęboka apatia z wizją walących się posad świata. Wybór nie był łatwy, choć oczywisty. Jak topiąca się kra, spłynęłam w objęciach ojca na chodnik, najpewniej oparłam się o jego nogi i spojrzałam z przykrością w dal licząc, że może gdzieś jednak ta noc się chowa. Nie mogłam praktykować tej czynności zbyt długo, ojciec okazał się sprytnym przeciwnikiem o dośc większej sile. Po prostu mnie podniósł i postawił na nogi. Wewnętrzne, grzeczne dziecko wypełzło z mych trzewi i dalej praktykując apatię, podreptałam bezmyślnie za ojcem czując, że śmierć jest coraz bliżej.

Śmierć co rpawda nie przyszła, ale ojcu udało się doprowadzić mnie do sklepu. Wiecie, w każdej wsi lub małym miasteczku jest taki sklepik gdzie kupicie wszystko. Od szynki na wagę przez dezodorant na antybiotykach na receptę kończąc. By nie złapać złego nałogu, ojciec przed kupieniem papierosów stawiał mnie przy bardzo intrygujących przedmiotach i kazał zgadywać ich funkcję, zapamiętać i policzyć sztuki. Byłam tak łatwowiernym dzieckiem, że robiłam to nawet w wieku 11 lat, kiedy on kupował papierosy. W tym właśnie czasie znalazłam - Małpę. 

Jak wspominam ją teraz, była to najbrzydsza małpa jaką kiedykolwiek widziałam. O szczeciniastej, twardej białej sierści, dwóch różnokolorowych dropsach zamiast oczu (miodowy i drugi bliżej nieokreślonego koloru). Miała beżowy, długi, twardy ogon, który wyglądał jak ogon szczura i miękkie szmaciane łapki na długich, chudych wypchanych trocinami ramionach. Cała w ogóle wypchana była trocinami, myślę, że gdybym kogoś nią zaatakowała, mogłabym zabić. Ale była to moja małpa, przynajmniej w myślach. Odwróciłam się od ojca i z teatralną tragedią na twarzy zawiesiłam się u jego kolan, bo wyżej nie dosięgałam (miałam szlachetny wzrost niewyrośniętego pięciolatka) po czym oznajmiłam, że Ta Małpa wraca z nami. 

Cokolwiek kierowało ojcem, że się zgodził, nie wiem. Po latach śmiem stwierdzić, że widział w mych oczach iskry szaleństwa, które przekazał mi w genach i trącony nutą rozczulenia postanowił kupić tego wypchanego trocinami kosmitę. Rodzina do teraz ma żal, nikt nigdy Kosmity nie zaakceptował, a ja od tego czasu porzuciłam brak nocy w lato z listy rzeczy powodujących u mnie apatię. Oczywiście do kolejnego wieczoru.

Hulanka nie sielanka

"Hip Hip Hurrah!" Party at Skagen, Peder Severin Krøyer. 1888; 134.5x165.5 cm; Goteborgs Konstmuseum, Sweden; Picie, picie, p...